Ariana | Blogger | X X

Strony

10/26/2013

05. Irysowe problemy, czyli świat jest taki zUy.

Irys wita wszystkich~

Zabieram się za tego posta już od środy. Tak naprawdę, zaczęłam go nawet pisać, ale tak jakoś wyszło, że nie udało mi się go skończyć. Szczerze mówiąc, byłam zbyt zapracowana i zmęczona, by pisać. Powiedziałam sobie "ojej, to napiszę go jutro" i w ten oto sposób prawie o nim zapomniałam.

A na dowód, mały cytacik z rozpoczętego posta:

Tego, jakże pięknego dnia postanowiłam napisać kolejny post. To wcale nie tak, że na stole przede mną leżą zeszyty i karteczki z pracami na jutro (a ja wcale nie udostępniam wam zdjęcia dowodowego).
Mogłabym skłamać i powiedzieć, że nie mam nic do roboty i dlatego opisuję wam moje nudno życie. Tymczasem... jest wręcz odwrotnie! Jak zwykle robię wszystko zamiast tego, co zdecydowanie powinnam. 

A tak serio, to dopiero co skończyłam pisać prace na gramatykę opisową i leksykologię. Pisanie ich zajęło i (uwaga!) cały dzień. A mam do przeczytania jeszcze jakieś gówienko na jutrzejsze zajęcia. Nie chce mi się, ale chyba powinnam. Najwyżej zrobię to rano, albo... W tramwaju. Meh, to w końcu tylko jedenaście stron, mogło być gorzej. Szczerze mówiąc, nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak styrana. Przez cały tydzień chodziłam spać przed 20, bo tak bardzo byłam zmęczona. Shit, to dopiero początek, a ja już mam dość.
Nie mam siły chyba opowiadać o studiach więcej, niż tyle, co już naskrobałam.

Tymczasem, minęły dwa dni, a mnie się najzwyczajniej przypomniało o tym, że ten mały zalążek tak sobie tutaj leży i płacze, bo o nim zapomniałam. A stało się tak tylko dlatego, że Anko założyła swój blogasek i raczyła mnie opierdzielić, za brak nowego postu :C Ale spokojnie Anko, porozmawiamy, jak zaczniesz pisać swojego bloga i przez jakiś czas niczego nie wstawisz. Dobrze wiesz, że za to masz kopniaka w dupeczkę.

Odchodząc na chwilę od tematu Anko, na której blog zaproszę was później. Upiekłam ciasto. Kilka dni temu. Zbierałam się do tego od dłuższego czasu, aż wreszcie znalazłam chwilę i upiekłam tę jakże nieszczęsną szarlotkę. Wygląda ślicznie, prawda?


No to powiem wam, że tylko wygląda. Właściwie, w smaku nie była też taka zła. Więc w czym problem? NIE DOPIEKŁA SIĘ SUKA. Tak to właśnie się kończy, gdy człowiek zabiera się za coś takiego, kiedy jest zmęczony. Jeżeli mam być szczera, nie pamiętam zbyt wiele z tego tygodnia. Z poprzedniego w sumie też nie. Poza tym, że byłam chora i zgonowałam w domu.
Ale nie poddaję się. Głupie ciasto ze mną nie wygra! (Chyba, że nazywa się Placek z Mezoseg, wtedy już a całkiem niezłe szanse. Jak na razie statystyki wychodzą ciasto 5:2 ja)
Ale, ale! Uwaga! Planuję upiec w przyszłym tygodniu (nie mam pojęcia kiedy, bo nie mam na nic czasu), ciasto z dyni na Halloween u Weroniki.

A co do Halloween~ Tak bardzo chciałam coś robić w ten dzień, żeby być z daleka od swojego pokoju, albo chociaż od bycia samemu w swoim pokoju. Nie zniosłabym tej nocy, takie mam przeczucie. Tak więc postanowiłam zaprosić do siebie Weronikę, bo dawno się z nią już nie widziałam. No ale wtedy okazało się, że to ja mam pójść do niej i ucieszyłam się z tego naprawdę bardzo mocno. Teraz tylko muszę wykombinować jakieś fajne przebranie. Ma ktoś pomysł? D':



Będę takim tró otakó i powiem, że kupiłam sobie perukę na Sakurę z Naruto. Bo tak. Nie ważne, że wyglądam w tym kolorze chujowo, nie ważne. Mam też jeszcze jedną nową. Blond. I wiecie co? Wyglądam w niej lepiej niż się spodziewałam! Zdjęcie dodam innym razem, gdyż nie chce mi się jej znowu zakładać. Ale jest długa. I ładna. I ma więcej włosów niż ja ; ;

Podczas choroby zaczęłam oglądać kilka seriali, właściwie to dwa. Czarodziejki, które oglądałam już kilka lat temu oraz... Witches of East End. W sumie, nie spodziewałam się wiele, a ile się zaskoczyłam C:
No i kończę wreszcie oglądać Shingeki no Kyojin. Dupy nie urywa, ale fajny opening i fabuła. Z bohaterów lubię chyba tylko Jeana na tyle, bo pokusić się o fangirlowanie, ale nie byłabym taka pewna xD


Jakby ktoś jeszcze tego nie widział.

Zmieniając temat, była dzisiaj u mnie Anko i ufarbowała mi włosy. Kolor wyszedł cudnie, chociaż zapewne nie zobaczycie go na zdjęciu, bo:
a) robione mikrofalówką, czytaj kamerką
b) robione bardzo późno, przy kiepskim świetle.
Ale zapewniam, jest super. Gdyby tylko głowa mnie tak nie swędziała i piekła. Cóż, uroki uczulenia.

A co poza tym u mnie? Nic ciekawego. Ostatnio znowu marudzę, jest mi smutno i mam ochotę walić głową w ścianę. Nie, ja wcale nie mam depresji, wcale.
No i jutro przyjdzie do mnie Kamil. Taki drugi Kamil, nie ten, z którym byłam w zoo. Bo ten ma jutro koncert, na który idę.


A na końcu pozdrowienia dla Jakuba. Jakuba i Bezy, bo tak. Jakub też ma fajny zespół, Pozytyw się nazywa. Ale zapewne nigdy nie pójdę na koncert, bo do Szczecina mam tak troszeczkę za daleko. Mimo to trzymam kciuki ;'*

Z nudów zrobiłam sobie test, który zrobiło sobie kilkoro moich znajomych.



To wcale nie było smutne, wcale :C Pocieszył mnie tylko fakt, iż w Słodkim Flircie jest nowy odcinek. A JA NIE MAM PA. :'I

Napisałabym coś jeszcze, ale w sumie swędzenie głowy bardzo, ale to bardzo ogranicza możliwości mojego mózgu i nie mogę się skupić. Zanim zapomnę, blog Anko znajdziecie tutaj. A tymczasem żegnam i do następnego.

Znowu mój krzywy ryjek. Odkąd dostałam wiadomości, że poprzednie zdjęcie było super, postanowiłam raz na zawsze zakryć jego połowę, bo tak mi ŁADNIEJ.


Pozdrawiam,
Człowiek Kwiat

10/08/2013

04. Irys na studiach to Irys zmęczony.

Hej wam~

Zbieram się do napisania tego posta od bodajże tygodnia. Za każdym razem, gdy już miałam ochotę okazywało się, że nie mam na to czasu. Gdy miałam czas (tak, jak dzisiaj), nie za bardzo wiedziałam, jak się za to zabrać.
Mam wiele do powiedzenia i jak zwykle w moich myślach panuje chaos, który sprawia, że nie potrafię zaplanować swojej wypowiedzi. Powinnam chyba nad tym popracować, skoro wylądowałam na polonistyce. Ale o moich życiowych wyborach potem. Zaczniemy od czegoś przyjemnego i smacznego.
Moja mama ostatnio piekła ciasto. Ogólnie, należy ona do osób, które mogą się pochwalić pewną umiejętnością obsługi piekarnika i mieszania składników, a przy tym bardzo lubi się tą umiejętnością chwalić.
Ale wracając, ciasto faktycznie wyszło jej bardzo dobrze. Poza tym, że ja (beztalencie, umiem w sumie upiec tylko babeczki i z pięć ciast, z czego żadne jakieś skomplikowane) umiałam rozpuścić czekoladę (choć nigdy tego nie robiłam), a ona nie xD
No więc, wspólnymi siłami udało nam się to cudo skończyć.
Po co wam to opowiadam? Bo mogę.



Było pyszne, musicie uwierzyć na słowo.


Przechodząc dalej, bo punktów na tę notkę mam strasznie dużo, a nie chcę jej pisać całą noc. Chociaż w sumie nie wiem, czy ktoś poza Bezą to przeczyta.

Ogólnie, miałam to napisać wczoraj, tak żeby daty się pokrywały. Niestety jestem frajerem, a praca z bibliografii się sama nie potrafiła zrobić.
Tak więc, Satsu miała wczoraj urodziny i miałam jej napisać życzonka na blogasku. Wiecie, to takie cool.
Ponieważ nie zdążyłam wczoraj, piszę dzisiaj.


Najlepszego Satsu!

A patrząc na dzisiejszą datę, mogę też złożyć życzenia Chaskiemu, który i tak tego nie przeczyta, bo nie ma internetów.


Najlepszego Frajerze~

Co do urodzin. W internecie, dokładniej mówiąc, na facebooku powstały dwie akcje dla dwóch małych dziewczynek chorych na raka. Wystarczy przesłać kartkę urodzinową, a dziecko się ucieszy.

Czy to wiele? Dla nas - nie sądzę. Dla nich - na pewno.

Dlatego zachęcam, sama biorę udział. Dobrze wiem, co oznacza nowotwór w rodzinie, a gdy myślę, że dotyka małych dzieci jest mi niezmiernie smutno.


Przy okazji będę perfidna i zareklamuję forum Nobu. W sumie, gdyby to było tylko forum Nobu, to pewnie machnęłabym na to ręką i nie zaprzątała sobie głowy jakąś tam reklamą. No bo to przecież TYLKO Nobu.
Pełnię rolę Adminki od ładnego uśmiechania się, jak zawsze z resztą, więc czuję się zobowiązana do promowania forum.
Nazywa się Suzeren i jest naprawdę dobre, poza tym, że wygląd ssie. Ale nikt nie chce się zlitować i go dla mnie zrobić.


Serdecznie zapraszam: SUZEREN

W ostatniej notce, o ile dobrze pamiętam, pisałam, że kupiłam sobie nowe buty. Chciało mi się zrobić zdjęcie i mogę się pochwalić.

Są buty, są i nogi dla Hitsu. Masz, ciesz się.

Ostatnio siedzieliśmy sobie z Bezą i Marcinem i bardzo nam się nudziło. Padł pomysł na stworzenie playlist i ich przesłuchanie. Moja lista tutaj.
Potem była zabawa w rysowanie do utworu. Pomijając moje zdolności graficzne, brakuje mi też bardzo dużo kreatywności, więc moim najlepszym dziełem z tamtego dnia jest puchata kulka z oczami do jakiegoś mhrocznego kawałka.


Nie pytajcie, o czym myślałam rysując to.
Nie mam bladego pojęcia.

Tak, tylko czymś takim mogę się pochwalić. W sumie, jak na to patrzę to jest mi przykro. Kolejna dziedzina, w której jestem frajerem. O pisaniu już nie wspomnę, bo aż spalę się ze wstydu, że nadal nie napisałam tego głupiego czwartego rozdziału. I już nie chodzi nawet o to, że miałam go opublikować i trochę osób na to czekało.
Po prostu jest mi źle z tym, że nie potrafię pisać dalej. W sumie, zawsze tak miałam, że w pewnym momencie się blokowałam na amen i nic już z tym się nie dało zrobić.


W sumie, zmęczyłam się już trochę tą notką. Przeżyłam kryzys i już chciałam się poddać, a resztę opisać wam innym razem. ALE NIE. Pomęczę was jeszcze troszkę.
Tymczasem wstawię wam jeszcze focię listu, który dostałam od Minako. Bo się nim jaram.

美奈子先生ありがとう。
大好きです。<3

Byłam wczoraj na basenie. W ramach wuefu, taki wymóg, rozumiecie. W sumie, nigdy nie lubiłam wychowania fizycznego, bo zawsze byłam gruba i nie potrafiłam zrobić tylu ćwiczeń, co inni. Byłam do tego leniwa i zbyt mało zmotywowana, by starać się to zmienić i szło mi raczej kiepsko.
Przeżyło się dwa lata na zwolnieniu, rok na chodzeniu na zajęcia i wcześniej na zwykłym staraniu. Bo dopóki staranie się wystarczało na tą czwórkę mogłam się ewentualnie pomęczyć. W liceum już tak nie było, więc stwierdziłam "walę to!".
Ale, do czego zmierzałam... Zawsze się na tych zajęciach źle czułam i w pewien sposób nudziłam. Ze wszystkich rodzajów sportów, jakie się uprawia na wuefie lubiłam tylko koszykówkę. A w nią graliśmy bardzo rzadko. Kiedy nadszedł okres studiów stwierdziłam, że wybiorę sobie coś, na czym nie spocę się za bardzo, nie zmęczę, ale i wyniosę jakieś korzyści i może nawet będzie mi się podobało.
Mój wybór padł na basen, bo w wodzie ciężko jest odczuwać negatywne skutki potu, a i wydawało mi się, że nie namęczę się zbytnio. Plus na mój zasiedziały kręgosłup jest to wręcz idealne.
Poza tym, naoglądałam się w poprzednim sezonie takich hiciorów jak Free! czy Pretty Little Liars, gdzie motyw basenu jest wszędzie i po prostu mi się zachciało.

Tak, nie umiem pływać.


Tutaj miała być bardzo pouczająca część o gimbusach, ich języku i kaleczeniu zarówno polskiego, jak i angielskiego, ale przez dyskusję na facebooku doznałam wewnętrznego katharsis i nie mam już tego bólu dupy, który jest mi potrzebny do wywodów na ten temat. Ale spokojnie, to nas nie ominie, za bardzo mi to działa na nerwy. Zapewne wspomnę o tym następnym razem, jak tylko wrócę podminowana, bo znowu mi coś nie wyjdzie.


Spoglądam tak na moją super listę, na której napisałam w skrócie wszystko, o czym powinnam napisać. Zostało mi już mało (w porównaniu z tym, co było na początku).


MFKiG
To kolejna pozycja na liście. Tak, byłam na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier. Z początku miałam tam iść, żeby spotkać się z Szymonem i zgarnąć obiecanego dawno "huga", ale go nie było ;'C
Potem okazało się, że Tanzaku tam będzie.
A potem stwierdziłam, że przydałby mi się ktoś do towarzystwa i, uwaga, dziwnym trafem wyliczanka wskazała Kamila.
Tak, poszliśmy więc razem. Nie byliśmy długo, ale było fajnie. Wygrałam jakąś lamerską kamizelkę, którą niedługo założę i nawet pstryknę sobie focię. Dla was wszystko.

Ale nie, nie dostaniecie archiwalnego zdjęcia w stroju pokojówki.



Praca, japoński

Tak wygląda kolejny punkt na mojej liście. Wpisałam je obok siebie, bo w sumie, są ze sobą powiązane. Za pieniądze zarobione na inwentaryzacji będę płacić za japoński. Ale w sumie, nie pamiętam, co miałam o tym jeszcze napisać, więc po prostu sobie daruję ten punkt C:


Tutaj miało być biadolenie o polityce i religii, bo ostatnio dużo się dzieje. Przez przypadek do mnie te informacje docierają i nie powiem co mnie strzela. Dlatego zazwyczaj unikam informacji o świecie, żeby się niepotrzebnie nie denerwować.
Tak więc, daruję sobie kolejny punkt. Być może następnym razem napiszę coś bardzo w tym kierunku. Chociaż w zamyśle miałam tu opisywać bzdety z mojego życia, a nie wygłaszać swoje poglądy.


Tym sposobem dotarliśmy do ostatniego (i chyba najdłuższego) punktu na mojej liście. Cóż to jest?

STUDIA.

Tak, zaczęło się. I jeżeli mam być szczera, już jestem cholernie zmęczona. Jednocześnie jestem zafascynowana i niejednokrotnie na zajęciach miałam takie "Tak, jestem we właściwym miejscu!".
Ludzie w grupie są naprawdę w porządku, chociaż w sumie tak więcej rozmawiam tylko z Pawłem i Faustyną. (Genialne imię swoją drogą. Czy tylko mi się wydaje, czy trafiam na ludzi z dziwnymi imionami? Baltazar, Axel, Iwo... Co jeszcze?) Nie przeszkadza mi to jakoś szczególnie, bo przywykłam do wąskiego, że tak powiem, grona znajomych.

Jest dużo kserowania, dużo pisania. Dzisiaj na fonetyce o mało nie odpadła mi ręka od pisania. Nagrywam niektóre wykłady, ale i tak pewnie nic nie będzie słychać. Z pewnej części wykładów wypisałam się po jednych zajęciach, bo wiedziałam, że nie będzie sensu.
Żal mi trochę Poetyki, ale wykładowca (mimo iż z zachowania dla większości po prostu cham i buc, dla mnie wydał się totalnie interesujący) tak bardzo przynudza, że nie jestem w stanie skupić się na robieniu notatek. Podobnie z resztą jak na leksyce, na którą niestety muszę chodzić. Większość ćwiczeń jest prowadzona naprawdę dobrze, bo nawet coś udaje mi się z nich zapamiętać.


Dzisiaj była literatura najnowsza, na której dowiedziałam się, że mogę napisać pracę zaliczeniową w formie o p o w i a d a n i a. O ile czegoś nie zepsuję, to będę mogła stwierdzić, że wygrałam życie.
Alternatywą były reportaże, felietony i inne gówna, których pisać po prostu nie lubię.


Dzisiaj odbył się także wykład, z którego jestem najbardziej zadowolona. Analiza dzieła staropolskiego. Bałam się tych zajęć, bo słyszałam, że są trudne, w końcu staropolszczyzna trudną mową być.
A potem spojrzałam na nazwisko prowadzącego i parsknęłam śmiechem.

Kuran.

Tak moi mili, o to przykład na to, że mangozjebkiem zostaje się na całe życie. W wyobraźni miałam tylko i wyłącznie Kurana Kaname z Vampire Knight. Samej postaci za bardzo nie lubiłam, no ale... Jakieś skojarzenie, które mimo wszystko miało charakter pozytywny.
 A tymczasem zajęcia okazały się... Po prostu genialne.
Wykładowca zabawny, sympatyczny i przede wszystkim normalny.
A pracowanie z tekstem, które niby po polsku jest napisane, ale literkami, których nie znasz jest super XD

Tak szybko udało mi się załapać i rozszyfrować tekst~ Pewnie doświadczenie ze znaczkami daje się we znaki~


Tak więc, dr Kuran moim idolem jak na razie.
I te szlaczki, które nazwał kutasami.
I Zeus zaliczający Danae.




Tak, nie zrezygnuję z tych zajęć, na pewno.

A jutro łacina. Nienawidzę łaciny, ale jak mus to mus. Jedyne, co mnie boli to to, że będzie z tego egzamin.
Już wiem, czego poza rozpoznawaniem słowników po stronie nie zaliczę.
Chociaż w sumie, już prędzej te słowniki zdam.
No i szkolenie biblioteczne też jutro.



NIE CHCE MI SIĘ.



Niby idę na 10, ale chciałam wcześniej skserować sobie książki :'C

Koniec narzekania.

Na totalne zakończenie, mój krzywy ryjek i poodpryskiwane paznokcie :'3


Do następnego,
Człowiek Kwiat