Ariana | Blogger | X X

Strony

11/14/2013

06. Irys tak bardzo nie ma o czym pisać, że pisze o niczym.

Joł, joł~

Nie pisałam nic przez dwa tygodnie i teoretycznie powinnam mieć wam co opowiadać. Tymczasem okazuje się, iż moje życie jest nudniejsze niż sama sądziłam. Jak to możliwe? Nie mam pojęcia.
Zacznę może od małego wprowadzenia we własny stan psychiczny, oczywiście bez wchodzenia w szczegóły. To bowiem mogłoby zepsuć i wasze zdrowie, a tego kochany Irys oczywiście nie chce. Ale nawiązując do tematu, ostatnimi czasy jestem bardzo marudna i czepiam się wszystkiego. Lekka depresyjka witająca jesień już mnie dopadła i trzyma dosyć mocno. Skubana. Z początku łapała mnie tylko, gdy zostawałam całkowicie sama i pozwalałam sobie na chwilę biadolenia o tym, jakie to moje frajerskie życie jest frajerskie. Teraz pseudo-filozoficzna gadka towarzyszy mi, czy mam towarzystwo czy nie.
Nie bójcie się jednak, nie mam zamiaru zamęczać was opisami swojego stanu i tego, jak bardzo emo jestem w tej chwili. O nie, to była tylko wstawka do dalszej części notki. Bowiem podczas jednej z tych moich super rozkmin doszłam do wniosku, że jestem chujem. Tak, wredną i złośliwą istotą. Choć zawsze uważałam się za miłą i grzeczną dziewczynkę, z lekkimi odchyłami, tak teraz z ręką na sercu przyznaję, jestem suką.
Tylko bardzo dobrze się maskuję.

Tak, Ich Troje.


Ale wracając do czegoś, co mogłoby być odrobinę bardziej interesujące. Ta notka, podobnie jak poprzednia, powstała na zasadzie "co się dosiądę, to napiszę kawałek". Z tego powodu pewnie nie będzie jakoś super składna i poukładana. Z drugiej strony, nigdy nie udało mi się napisać czegoś, co byłoby ułożone, więc pewnie nikt nie zauważy różnicy.

Największy pozytyw ostatnich czasów? NOWY WYGLĄD POSTACI W SF. Tak, zmieniłam jej kolor włosów na czarny, bo mam fazę. Dobrze, że ona chociaż nie przechodzi tego, co ja z uczuleniem. Bo byłoby mi jej żal. Serio, nie farbujcie farbami za 6zł. NIE. Zwłaszcza jak jesteście podatni na alergie. Kupcie sobie droższą farbę, która nie nazywa się Joanna. Firma ma może zajebiste peelingi, ale na tym się kończy. No, poza tym, że kolor świetny.



Nic mi się nie chce. Tak powinnam zaczynać każde swoje zdanie, by ukazać własne odczucia na ten temat właściwie. Za tydzień kolokwium z leksykologii. Nie muszę oczywiście mówić, jak bardzo tego nie czaję i jak dużo mam zaległości... Prawda? Podobnie z łaciną, czy fonetyką, a kolokwia już blisko. Po łacinie umiem tylko słowo fallus. Serio.

W gruncie rzeczy, jakby zastanowić się nad moimi ostatnimi dwoma tygodniami, to mimo narzekania, że wcale się nie uczę i będzie ze mną kiepsko... Musze przyznać, że i tak całkiem sporo czasu poświęciłam na robienie prac i zaglądanie do tekstów. No może poza weekendem, który cały, DOSŁOWNIE, przejebałam. Naprawdę, nie wiem w jakiej czasoprzestrzeni zniknęły mi te całe cztery dni wolnego.

Bug-Flying, a wy? D:<


W piątek był koncert chłopaków. To już drugi, który się odbył od czasu mojego ostatniego wpisu, a ja jeszcze nie zdążyłam opisać wrażeń po pierwszym. Tak bardzo smuteczek.
Ale tak całkowicie poważnie, to nie wiem jak to się stało, że nie opublikowałam posta wcześniej. A obiecywałam Bezie, że wstawię go w czwartek. Ten poprzedni. Yay, tylko tydzień opóźnienia.
Ci, co czytają (właściwie, czytali) moje "Virtual Kingdom" zapewne parsknęliby śmiechem na określenie "opóźnienie" na tydzień. To ile ja już piszę ten rozdział czwarty? Od czerwca? Ano, jakoś tak będzie. Pamiętam, że zaczęłam jeszcze przed wyjazdem do Holandii.
Ale wiecie... Ja to naprawdę kiedyś skończę. Mam motywację, bo Beza zaczęła coś tam rysować.

I jednocześnie nie mam motywacji, bo z Marcinem podjaraliśmy się (ZNOWU) pokemonami. Także, nowy opek w drodze. I wiecie co? W tym tempie to ja żadnego nie skończę przed usraną śmiercią. Lista nad biurkiem się powiększa, a już chyba od roku niczego z niej nie skreśliłam.

Pozostawię ten obrazek bez komentarza.



Wiecie, to naprawdę smutne.

Ale wracając do koncertu i mojego jakże intrygującego weekendu. Chłopcy grali jak zwykle, zajebiście. Aż pozwolę sobie zarzucić reklamą.


Poza pewnym incydentem... Było idealnie. Ale nie ma sensu do tego wracać. W sobotę widziałam się z Weroniką. Dostałam herbatkę z Chin ; ; Taka dobra, TAKA DOBRA.

Reszty weekendu nie pamiętam, bo przespałam. Tak zwyczajnie. Jestem smutna, bo nawet nie dałam rady porozmawiać w zeszłym tygodniu z Bartkiem, a mam do niego darmowe :C Spokojnie, nadrobię w tym tygodniu.

... Mam nadzieję. D:

Ten tydzień natomiast niby krótki, a już jestem nim zmęczona i cieszę się, że dzisiaj ostatni dzień. Jeszcze tylko fonologia i wolneeeeeeee.
I nauka. Serio, czas zacząć się uczyć. Odetnie mi ktoś dostęp do pokemonów i innych gier? Ktokolwiek? ; ;
Nie? No dobrze, to pogramy razem <3

No i zawsze-spłukany-Irys tym razem naprawdę potrzebuje pieniędzy. Na bilet. Ale spokojnie, ja coś wymyślę.

Na pożegnanie Tobirama, bo go kocham ; ;

A teraz spojrzałam na zegarek. 01:50. To chyba już czas iść spać. Bo naprawdę nie wstanę rano :C
Dobranoc wszystkim~



Zawsze wasz - Irys




PS Anko, czemu nic nie piszesz na swoim blogasku? D:<
A w następnej notce (jak nie zapomnę) galeria screenów, bo mi się trochę ich nazbierało.