Ariana | Blogger | X X

Strony

1/19/2014

08. Irys się wyżala, bo tak. Bo jest emo.

Hejoł~


Tak jest, zdążyłam się ostatnio pochwalić, że całkiem nieźle idzie mi pisanie regularnie notek na blogu i... Przestałam pisać. To takie żałosne, jak cała moja egzystencja i nawet nie będę się tłumaczyć. Bo czas miałam, w końcu i tak opierdalałam się od rana do wieczora. Dopiero teraz mam więcej rzeczy na głowie i dziwnym trafem - znalazłam czas na pisanie. Ale tak było zawsze. VK pisałam częściej i lepiej jak musiałam uczyć się do matury. Po maturze napisałam półtora rozdziału. I nadal nie mogę skończyć tego czwartego. Jestem tak leniwa, że aż sama mam siebie dość.



Ale, coby nie zanudzić was moimi nudnymi rozterkami o sobie... Wiem, że to odrobinę za późno, bo w końcu styczeń się już powoli kończy, ale chciałabym złożyć wam wszystkim życzenia noworoczne. Ważne, że nie przypomniało mi się w lutym, tylko jeszcze w pierwszym miesiącu roku.

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU, BĄDŹMY FRAJERAMI RAZEM C:


Takie piękne życzenia, wiem. Taka elokwentna, taka miła. Cała ja, proszę państwa. A tymczasem czas na moje mhroczne rozmyślania o egzystencji. Tak, w takich momentach jestem emo bardziej, niż kiedykolwiek myślałam.

Ludzie to takie głupie istoty. Od pewnego czasu obserwuję ich z daleka i coraz bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo jesteśmy żałośni. Każdy z nas na swój sposób jest samotny i potrzebuje drugiego człowieka. To czyni z nas słabych, bezbronnych, ale jednocześnie, dzięki temu jesteśmy ludźmi.
Każdy z nas popełnia błędy i ma swoje problemy. Wystarczy, że spojrzę w lustro i już mam idealny przykład frajera, który wiele spieprzył w swoim życiu. Mimo to, gdy patrzę na innych widzę jak zatracają się w swojej głupocie. Zawsze sądziłam, że jestem dobrą dziewczyną, która pomaga zawsze wtedy, kiedy może.
Czyżby mi się to znudziło? A może po prostu zaczęła boleć mnie moja własna samotność? Bo ilu z tych wszystkich, którym starałam się pomóc, byłoby w stanie poświęcić chwilę dla mnie? No właśnie.
Przez bycie dobrą duszyczką zawsze kończyłam jak frajer. Na samą myśl robi mi się niedobrze i mam ochotę krzyczeć. Ktoś mi kiedyś powiedział, że tłumione emocje to najgorszy ich rodzaj. Sama nieraz mówiłam to osobom, którym doradzałam. Z natury jednak jestem hipokrytką, która nie potrafi ustosunkować się do własnych porad.
Dzisiaj nadszedł koniec mojego milczenia. Wykrzykuję jak bardzo nienawidzę ludzi i jak bardzo boli mnie to, co robili mi przez lata. Ale czy przez to nie staję się taka sama jak oni wszyscy?
Moje życie to jeden, mały pokój i komputer na biurku. Nim się zorientowałam, odgrodziłam się od ludzi jak tylko mogłam. Sprawiam pozory normalnej, ale tak naprawdę uciekam od ludzi. Uciekam od emocji i więzi, jakie mimo wszystko tworzą się pomiędzy mną, a innymi. Bo to nie jest tak, że jestem sama. Nikt tak naprawdę nie jest sam. Po prostu nie zauważa się ludzi, którzy są przy nas. Nie docenia się ich.
Ile osób skrzywdziłam swoim zachowaniem? Swoim odtrącaniem? Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Pamiętam za to każdego, kto zranił mnie. I mimowolnie będę pamiętać jeszcze bardzo długo.
Nazywam ludzi żałosnymi, nie zapominając jednak o tym, że sama nie jestem inna.

To by było na tyle moje użalania się nad sobą. Przynajmniej na chwilę obecną. Znając życie, jeszcze nie raz będę się tu wypłakiwać i wykrzykiwać, jak bardzo mi źle. Wybaczcie, ale może od tego poczuję się lepiej.
Tymczasem przejdziemy dalej, bo przez ten miesiąc wydarzyło się dużo dobrych rzeczy. Tak, Irys też potrafi się cieszyć. Przede wszystkim, były święta. Spędziłam je z rodziną i muszę przyznać, że pierwszy raz od bardzo dawna naprawdę dobrze się bawiłam na tych wszystkich zjazdach. Przyjechał wujek z Holandii i wujek ze Szwecji. Tylko tradycyjnie mojej chrzestnej nie widziałam. Ile to ja już lat jej nie widziałam? Nie licząc pogrzebu, na którym spotkaliśmy się w 2012 to będzie chyba z pięć lat. Tak samo z moją kuzynką. Ale niektórym ludziom nie przemówisz do rozsądku. Mnie długo zajęło zrozumienie, że rodzina to tak naprawdę wszystko, co mam i będę mieć. Przyjaciele są, ale kto wie na jak długo? I choć kocham wszystkich, którzy są teraz przy mnie, bardzo dobrze wiem, że to się może zmienić. Tysiące razy myślałam, że mój przyjaciel będzie ze mną raz na zawsze i za każdym razem kończyło się tak samo.
Z Bezą i Satsu przyjaźnię się już cztery lata. Biorąc pod uwagę, że widujemy się raz/dwa razy na rok to naprawdę nieźle. W sumie, chciałabym mieć je bliżej siebie, ale kto wie, czy tak nie jest lepiej? Z moim charakterem  łatwiej mi utrzymać kontakt z kimś przez internet niż na żywo.


Z dobrych rzeczy, powiem jeszcze, że mam nowy internet. Przez pierwszy tydzień schodziłam do ojca co dziesięć minut i krzyczałam radośnie, z jaką prędkością ściąga mi filmy. Ta różnica, gdy wcześniej dochodziło maksymalnie do 140kb/s a teraz mam 900kb/s. Tak, życie jest takie piękne.


No i czas przejść do kolejnych smutnych rzeczy. Nadeszła sesja. Zmora studenta, zwłaszcza takiego jak ja. Nie mam pojęcia, jak się wybronię, bo nieobecności mnie wręcz przygniatają. A zamiast uczyć się 24/7 ja siedzę i piszę notki, albo oglądam seriale. Jak już zaczynam się uczyć, wszystko mnie rozprasza. Łącznie z rysą na ścianie, czy żarówką w lampce. Nie potrafię się na niczym skupić, taki frajer ze mnie. Ten tydzień będę miała ciężki, jeżeli chcę zdać semestr. A CHCĘ. WYPADAŁOBY. Czy coś. Moje życie czasem daje mi ostro po ryju. Ale w sumie, w większości obrywam na własną prośbę. Koniec czasów, w których szczęście mnie ratowało. Wyczerpałam zapasy na co najmniej dziesięć kolejnych lat.


Mówię wam, kiedyś nabawię się wrzodów na żołądku przez stres. Nigdy w życiu niczym się nie przejmowałam aż tak bardzo. W sumie, może nie tyle, że się nie przejmowałam. Stres po prostu trwał krócej, sprawy szybciej się rozwiązywały. Mam tydzień na nadrobienie wszystkiego, potem muszę uczyć się do egzaminu. Jak zdam wszystko będę mogło odetchnąć i zostawić plan B na później. Dużo później. A tymczasem będę mogła się cieszyć z przyjazdu Bezy. Tak, Beza do mnie przyjeżdża <3

Irys taki szczęśliwy, że zobaczy kogoś, kogo kocha. 


Obejrzałam ostatnio Dextera. Wreszcie, po tylu latach zbierania się do tego. I abskfnjsdfkjadsnfkjsdabkjnkjsxcnkjsdanjnfdkj. Ten serial byłby taki zajebisty, gdyby nie ta końcówka D:<
Co nie zmienia faktu, że najlepszą postacią ever jest Deb. No proszę was, kto ją zna i jej nie lubi? NO KTO.

Z serii, spoilery wszędzie. Przeczytałam ostatni rozdział Naruto i płakłam śmiechem. Chcecie wiedzieć, czemu? Nie chcecie? Nie ważne i tak wam pokażę.


Właściwie, nie wiem czemu się śmiałam. Bo w sumie, Sasuś to jedna z moich ulubionych męskich postaci. To w sumie byłoby smutne, gdyby umarł. Ale wszyscy wiedzą, że co jak co, Sasusia Killermoto nie zabije. W sumie, znalazłam w sieci obrazek, który idealnie odzwierciedlił moje uczucia, po przeczytaniu rozdziału. I tak bardzo trafił, że aż śmiechłam jeszcze raz.


Czasem narzekam na siebie, piszę niczym emo i zdaję sobie sprawę z tego, że jestem dosyć męcząca. Mimo wszystko, są momenty, w których jestem zajebista i dobrze zdaję sobie z tego sprawę. Dostałam wpis z leksykologii, na której mnie prawie w ogóle nie było. Bo trafiałam w dni, w których sprawdzała obecności <3 TAKIE SZCZĘŚCIE. I dostałam piąteczkę z opowiadania na najnowszą. To chyba oznacza, że jednak umiem pisać i idzie mi to całkiem nieźle. Znaczy, mam nadzieję. A z resztą, co się będę, odrobina pewności siebie i zarozumialstwa mi nie zaszkodzi.


W sumie, powinnam już kończyć pisanie, bo pewnie was zanudzam na śmierć. Mimo wszystko, chcę wspomnieć jeszcze o czymś. Zazwyczaj nie siedzę na portalach społecznościowych (poza facebookiem), a także nie mam za bardzo kontaktu ze światem zewnętrznym. Telewizji i programów informacyjnych nie oglądam. Dlatego też, raczej nie wiem, co dzieje się w Polsce czy na świecie. Jakiekolwiek informacje do mnie docierają, są to zazwyczaj krótkie wzmianki o wydarzeniach, które wypływają z ust moich znajomych. I wiecie co? Bardzo mi z tym dobrze. Bo co się o czymś nowym dowiaduję, łapię się za głowię i zastanawiam, co się z tym światem do cholery dzieje.
Przykład?
Wchodzę sobie na facebooka, pierwsze co mi wyskoczyło to informacja "Zakonnica urodziła dziecko, nie wiedziała, że jest w ciąży". No kurwa, serio? Może nam jeszcze wmówi, że to kolejne niepokalane poczęcie, a ona urodziła Jezusa numer dwa, bo trzeba nas znowu zbawiać? W takich momentach mam ochotę wsadzić komuś pięść do gardła, potrząsnąć i krzyczeć, dopóki ludzie się nie ogarną. Straciłabym jednak głos tysiące razy, zanim by do kogoś trafiło.
To samo z tym całym gender. Co to w ogóle jest? Zabawa zabawą, my też jak byliśmy dziećmi nie raz przebieraliśmy się za chłopców. Na balu przebierańców, czy na innych szkolnych wydarzeniach. Ale cała ta otoczka, która ma niby propagować kobiety i to, że nie jesteśmy tylko od siedzenia w kuchni. MOJE DROGIE PANIE, NIE TĘDY DROGA. Ostatnio usłyszałam, że jestem feministką. To idealnie pokazuje, jak bardzo ludzie mnie nie znają. Otóż nie, nie jestem feministką. Wręcz przeciwnie. Sufrażystki były potrzebne kiedyś, teraz jest nam dobrze. Nie wiem, czego kobiety jeszcze chcą. Mogą pracować, brać udział w wyborach. Mogą iść do wojska, a nawet do kopalni, o ile przejdą testy. Czego chcecie więcej? Szacunku? Na szacunek pracujecie sobie same, każda kobieta jest inna. To czy się szmacisz czy nie, zależy tylko od Ciebie, a nie od feministek.


Swoją drogą, niedługo wybory na europosłów. Powodzenia panowie i panie. Najchętniej oddałabym nieważną kartkę, przekreślając was wszystkich. </3

Się rozgadałam. To właśnie powód, z jakiego nigdy nie piszę o takich rzeczach. Rozpiszę się i rozpiszę, a i tak nic z tego nie będzie. Dobrze, że nie zaczęłam tematu pedofilii w kościele, bo nigdy bym tego nie skończyła.


Właśnie spojrzałam na zegarek. Piszę już od ponad godziny, zamiast uczyć się łaciny, z której mam do napisania dwa kolokwia. Tak bardzo nie znoszę tego języka. TAK BARDZO. Ale wiem, powinnam siedzieć i kuć. Bezo, proszę, nie bij ; ; Już idę się uczyć, naprawdę. Tylko dokończę swoją wypowiedź i znikam.


A tak całkiem serio, naprawdę powinnam zacząć się uczyć zamiast wymyślać plany B na "co będzie, jak nie zdam". Serio, kopnij mnie ktoś mocno w dupsko, żebym się ogarnęła, póki mogę. Bo potem to chyba naprawdę zostanie mi tylko ten plan B, który z resztą pewnie nie wypali. Bo jestem frajerem :C

Także, życzę wam miłego popołudnia, tygodnia, ferii. Cokolwiek teraz macie. Trzymajcie za mnie kciuki, może mi się uda.

Pozdrawiam,
Człowiek Kwiat