Ariana | Blogger | X X

Strony

12/02/2013

07. Frajerzenie po nocy, część kolejna.

Hej ho~

Właśnie zdałam sobie sprawę, że to już siódma notka na tym blogu. Aż ciężko mi uwierzyć w to, że udaje mi się coś prowadzić. I to w miarę systematycznie. Ci, którzy dobrze mnie znają wiedzą, jak wielki to wyczyn. Wystarczy spojrzeć na mojego blogaska z opowiadaniami....
Nie no, serio, obiecuję, że kiedyś coś tam wrzucę. Poniżej idealna demonstracja tego, co na ten temat sądzi Marcin :C


Bardzo mi przykro Marcinie, ale przegrasz ten zakład. Obiecuję Ci to ; ;

Niemniej jednak... To już grudzień! Pierwszy śnieg za nami, czapki, rękawiczki i szaliki też stały się użyteczne. Jest zimno, będzie jeszcze zimniej. Ruscy mówią, że szykuje nam się zima stulecia. To wcale nie tak, że płaczę. Szkoda tylko, że ja marznę jak jest poniżej 20 stopni </3
Zimo, proszę, bądź łagodna...
Ale, skoro nastał grudzień, to znaczy, że święta już niebawem! Nie wiem jak wy, ale ja jeszcze nie czuję błogiej atmosfery świąt, jaka zaczęła być zauważalna odkąd tylko ze sklepów zniknęły znicze, a weszły do nich ozdoby świąteczne. Nawet super hit świąteczny i nowa reklama Coca Coli nie były w stanie sprawić, bym odprężyła się z myślą "ojej, już święta".




Zamiast tego ciągle myślę o tym, co muszę zrobić. Tylko po to, żeby ostatecznie to sobie odpuścić... Jestem takim frajerem (oczywiście to już wszyscy wiedzą), że mówię sobie, że nie mogę czytać książki, bo muszę napisać wypracowanie, którego w końcu nie piszę. Bo wolę gapić się w pulpit. Serio, to się nazywa lenistwo absolutne.
Albo, tak jak w ten weekend... "Wstanę rano to się pouczę". Irys budzi się o 17 i nie robi nic. Mentalnie nastrajam się do czegokolwiek i nic mi z tego nie wychodzi. Takie smutne. Czasem zastanawiam się, po co ja piszę o tym, ile rzeczy mi nie wychodzi. Potem jednak spoglądam na bloga Bezy i przypominam sobie, że opisując nasze życia w jakiś sposób pomagamy innym. Myślisz, że jest ci źle i znowu coś nie wyszło? Poczytaj o nas, na sto procent się dowartościowujesz!
Tutaj następuje przekierowanie na ostatnią notkę Bezy >>klik<< , w której opisała pierwszą część naszych faili życiowych. Miłej lektury, poczujcie się zajebiści <3




Ale teraz, tak całkiem serio, to frajerzę na sto procent. Jest pierwsza, zajęcia zaczynam o 10. I tak nie będę spać, skoro wstałam o tej 17. Mogłabym pisać wypracowanie, bo mam całe trzy zaległe. Albo uczyć się na kolokwium, bo mam aż dwa w środę C: Ale nie, wolę pisać notkę, którą przeczytają jakieś cztery osoby!
A jeszcze dwa tygodnie temu płakałam ze strachu przed pierwszym kolokwium. I wiecie co? Zaliczyłam. Na 3. A kułam przez tydzień. Więc, fuck this shit, wiem już, że tego z zeszłego tygodnia nie zaliczę xD
Ale, ale... Bez spiny, są drugie terminy. Prawda?
Chociaż w sumie wolałabym zdać za pierwszym razem i mieć spokój, niż uczyć się tego samego jeszcze raz... Zwłaszcza, że fonetyka nie należy do moich ulubionych zajęć. Właściwie, to ostatnimi czasy dużo ciekawsza wydaje się kawa w macu niż jakiekolwiek zajęcia. Ale to pewnie przez to, że chce mi się siedzieć po prostu samej i tyle. Bo ja się nawet uczę przy tej kawie!



Seria screenów dotyczących mycia się. Nie róbcie tak jak my, jeżeli chcecie mieć kolegów. Serio.

Mam ostatnio zły humor i sama nie wiem czemu. Chociaż z drugiej strony, czuję się tak przede wszystkim, gdy jestem z ludźmi. Gdy napadał śnieg i z tej okazji wybrałam się na spacer do parku czułam się dobrze, sama. Nawet zimno i śnieg wydawały mi się w porządku. W takich momentach jak ten, zaczynam naprawdę ostro zastanawiać się nad tym, czy nie jestem jednak odrobinę... aspołeczna.
Mając ostatnio taki właśnie nastrój poszłam do księgarni. Wyszłam z 7 książkami. W portfelu o 140zł mniej. Ale w sumie, wyjebane. Będę miała co robić, jak nagle wszyscy o mnie zapomną. Bo w sumie, do tego chyba dążę takim zachowaniem D:




 Seria screenów niezidentyfikowanych.


 Ostatnio, przez to, że znowu zaczęłam trochę pisać na forach zebrało mi się na wspomnienia. Powchodziłam sobie na wszystkie fora, jakich adresy pamiętałam i zebrałam całkiem śmieszną kolekcję swoich starych kart postaci. Bez komentarza.
Przy okazji trafiły się dwa screeny, które dobrze pamiętam <3



Z serii wspomnień

 A skoro już o forach mowa. Czas zrobić małą reklamę i zaprosić was wszystkich na forum Nobu, na którym jestem adminem. Mam wrażenie, że już wcześniej to robiłam, ale nie ważne. TO FORUM ZACZĘŁO ŻYĆ. Trochę.
Także tego, klikać: >>S u z e r e n<<

Od jakiegoś czasu mam ochotę napisać jakieś opowiadanie. Ba, pomysłów mam kilka (łącznie z tym o pokemistrzach), ale jakoś nie mogę się zebrać. Jak już mam czas, bo przecież nie będę wciskała kitu, że nie mam go absolutnie wcale, to gapię się w ekran i nie robię nic twórczego. Taki ze mnie frajer, że nawet jak chcę, to nie potrafię. Ale w najnowszym rozdziale VK został mi tylko jeden akapit! Dam wam mały przedsmak tego, co was czeka~

Nastał kolejny gorący dzień, choć wydawało się, że słońce odrobinę odpuściło. Być może było to spowodowane tym, że wiał lekki, przyjemny wiaterek, ratując wyczerpanych pracą ludzi. Jednym z nich był Feliks. Wstał jak zwykle rano, jako pierwszy z całego rodzeństwa. Spojrzał na śpiące twarze swoich sióstr i braci i westchnął cicho. Wszyscy byli od niego znacznie młodsi, nie nadawali się jeszcze do pracy. Matka musiała się nimi zajmować, a z pensji ojca nie szło ich nawet nakarmić, a co dopiero odziać. Dlatego też Feliks postanowił pójść do pracy. Z początku miał z tym spory problem. Był dosyć niski i chudy, nazywany przez ludzi w okolicy chuderlakiem bądź chucherkiem. Do tego nie raz mylono go z kobietą, co wcale nie poprawiało jego sytuacji. Nie chcieli go przyjąć na roli, przy rąbaniu drzewa czy nawet u zwykłego szewca. Wszyscy sądzili, że był na to za słaby.
I wtedy Feliks ujrzał ogłoszenie wiszące na słupie.
"Poszukuję ludzi do pracy w herbaciarni. Płacę dobrze.
Dagor Ciężkałapa"
Wszyscy w mieście wiedzieli, kim ów krasnolud był i jak wiele lokali pootwierał w samej stolicy. Jego majątek równie był sławny i biedny chłopaczyna wiedział, że to jedyna szansa dla niego i jego rodziny na lepsze życie. Nie czekając na specjalne zaproszenie udał się do ogrodów królewskich i wszedł do niecodziennie wyglądającego budynku.

 Czytając ostatnią notkę Bezy zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy. Nasza konfa, na której piszemy codziennie i żalimy się niemiłosiernie, tak naprawdę trwa praktycznie nieprzerwanie od trzech lat.  A przynajmniej tyle na niej siedzę. Przewijają się przez nią różni ludzie, ale my nadal ją prowadzimy. Tęsknię za czasami, w których na konfie oprócz mnie, Bezy i Marcina siedziała także Sara i Pieszo. Przewertowaliśmy różne komunikatory od gg/tlenu/wtw przez skype kończąc na fejsbukowym czacie. Nazw także było wiele. Dwie ostatnie to Znowu w życiu mi nie wyszło i Konfa wstydu [*].



Seria screenów z Konfy wstydu [*]

Tak bardzo tematycznie.


 Przy okazji grzebania wśród screenów, jakie miałam na screenshoterze znalazłam takie, które absolutnie zamordowały z zimną krwią moją wiarę w ludzkość.



 Serio, to ten moment, w którym Irys wywraca biurko i krzyczy. Bardzo głośno krzyczy :C

Ale zmieniając temat, to powoli zbliżam się do końca. Piszę tę notkę od dobrej godziny i jak zwykle zdaję sobie sprawę z tego, ile rzeczy zdążyłabym zrobić zamiast tego. Ale ile mogę żalić się na to, jak bardzo się opierdalam? No właśnie.
Dlatego też napiszę, że w piątek przyjeżdża do mnie Axel. W sumie, to nie widziałam go od kwietnia. W takich sytuacjach przypomina mi się nasze pierwsze spotkanie i robi mi się jakoś tak cieplej na sercu.

Szczyt moich zdolności plastycznych. Idę po sznur.

Z informacji najnowszych dodam jeszcze, że rozwaliłam zderzak w samochodzie. Jest mi przykro, bo te piec stówek miałam na wyjazd do Szkocji ; ; Taki frajer, tak bardzo cierpi. No ale nic już na to nie poradzę. Następnym razem, słupie, zmaterializuj się przede mną szybciej! D':<



Zapomniałam pewnie o wielu rzeczach, o których chciałam napisać, bo jakże by inaczej. Nie zrobiłam sobie listy, bo w sumie ta notka wyszła bardzo spontanicznie. Znikam się uczyć, trzymajcie za mnie kciuki.
Chociaż w sumie... Może najpierw pogram sobie w sims-... 

NIE. UCZĘ SIĘ. JESTEM WOJOWNIKIEM DIETY TO MOGĘ BYĆ I WOJOWNIKIEM NAUKI.




Pozdrawia was jak zawsze
Irys Frajer

PS Mam ochotę upiec jakieś ciasto, tylko nie wiem jakie :C